Jak wygląda sytuacja makroekonomiczna

Jak wygląda sytuacja makroekonomiczna

Na koniec tygodnia Główny Urząd Statystyczny podał do wiadomości bardzo dobre informację dotyczącą PKB Polski, który wzrósł w 2010 o 3,8%. Jest to wartość, która znacznie przekroczyła oczekiwania rynku. Czytaj dalej

Tradycyjnie siłą napędową wzrostu były konsumpcja, eksport oraz inwestycje centralne w infrastrukturze. Ten wynik jest o tyle pocieszający, że wzrost PKB w 2009 był na poziomie 1,7%, a zatem można powiedzieć ze wzrost PKB został w ostatnim roku podwojony. Najważniejszym wyzwaniem stojącym przez Polską jest utrzymanie w najbliższych latach. Biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczno-gospodarczą kraju można stwierdzić, że w tym roku także te trzy czynniki przyczynią się do wzrostu PKB. Tym bardziej, że sprzedaż detaliczna wzrosła w grudniu 2010 o 12,0% w ujęciu rocznym. Dla porównania: w listopadzie również wzrost był na poziomie 8,3%. W związku z tym, konsumpcja będzie nadal siłą napędową wzrostu PKB.

 

Zapowiedź zawieszenia realizacji pewnych inwestycji przez rząd jest bardzo niepokojącym zjawiskiem, albowiem w ten sposób usuwa się drugi z trzech podstawowych czynników napędzających PKB. Tymczasem rozwój gospodarczy nie jest na tyle wysoki, aby poprawić sytuację w Polsce, dlatego że od jakiegoś czasu bezrobocie rośnie. Według informacji GUS, bezrobocie w grudniu wzrosło do 12,3% od 11,7% w listopadzie. Na początku roku prognozowałem wzrost bezrobocia do 15% i przy takim przebiegu sytuacji gospodarczej, było by to realne. Ale biorąc pod uwagę, że Niemcy oraz Austria otwierają swój rynek pracy dla Polaków od maja bieżącego roku, uważam że w ten sposób bezrobocie nie wzrośnie do bardzo wysokich poziomów i może zatrzymać się na poziomie średniej dla Unii Europejskiej - czyli 10%. Z danych GUS na koniec grudnia 2010 roku wynika, że do urzędów pracy w ciągu miesiąca zgłosiło się 296,7 tys. osób poszukujących zatrudnienia, o 33,6 tys. więcej niż w listopadzie 2010 r. i o 31,7 tys. więcej niż w grudniu 2009 roku. Czy to tylko wina sezonowości? Czas pokaże.

 

Dr Richard Mbewe

Główny Ekonomista Domu Kredytowego Notus

 

Rynki Finansowe

Ostatni tydzień był drugim z rzędu nieudanym dla rynków akcyjnych po obu stronach oceanu. W Stanach Zjednoczonych indeks S&P500 spadł o 0,55%, a na Starym Kontynencie paneuropejski indeks STOXX Europe 600 zniżkował o 0,29%. Zamknięcie głównych parkietów na minusie, to w dużym stopniu wpływ wydarzeń w Egipcie. W piątek na fali silnego wzrostu napięcia geopolitycznego związanego z sytuacją na Bliskim Wschodzie wskaźniki te straciły na wartości odpowiednio: 1,79% i 0,86%. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że doniesienia z Egiptu były dla inwestorów tylko pretekstem do i tak spodziewanej realizacji zysków. Już pomiędzy wtorkiem, a czwartkiem zmiany amerykańskich wskaźników giełdowych były bowiem tylko kosmetyczne, a próby trwałego pokonania przez Dow Jones Industrial Average „magicznej” bariery 12 tys. pkt. na przestrzeni ostatnich trzech dni ubiegłotygodniowego handlu, sukcesywnie paliły na panewce.

 

W pozytywnym zamknięciu tygodnia, indeksom za oceanem nie pomogła publikacja dobrych danych o PKB Stanów Zjednoczonych za IV kw. ubiegłego roku, który wzrósł o 3,2% - głównie dzięki, aż 4,4%, najsilniejszemu od I kw. 2006 r. wzrostowi wydatków konsumenckich, który to z odpowiada za blisko trzy czwarte amerykańskiej gospodarki. Podobnie rzecz się miała z wynikami spółek. Choć część z nich rozczarowała (np. Ford, Amazon, American Express), to nie zmienia to faktu, że aż 74% przedsiębiorstw z indeksu S&P500, które do tej pory podało swoje dane finansowe za ostatni kwartał, zaskoczyło nimi rynek pozytywnie. To samo dotyczyło orędzia prezydenta USA ( pomimo, że Barack Obama nie odniósł się bezpośrednio do kwestii bezrobocia, to mówił m.in. o obniżeniu stawek dla firm, zamrożeniu na okres 5 lat wydatków rządowych oraz inwestycjach w przyszłość), a także decyzji Fed (poziom stóp bez zmian, podobnie zresztą jak polityka luzowania ilościowego).

Z drugiej strony, na ogólny poziom nastrojów na rynkach akcji w Europie, negatywny wpływ miały dane o PKB Wielkiej Brytanii. W ostatnim kwartale ubiegłego roku gospodarka tego kraju skurczyła się o 0,5% w ujęciu kwartał do kwartału, choć analitycy prognozowali jej wzrost dokładnie w takiej samej skali. Atmosfery na Starym Kontynencie - ale i nie tylko - nie poprawiła także obniżka przez agencję Standard&Poor’s Ratings Services ratingu dla Japonii do AA minus z AA. To była pierwsza obniżka oceny tego kraju od 2002 r. 

 

W przypadku polskiego rynku akcji, to tak jak na Zachodzie i w Stanach Zjednoczonych, cały zeszły tydzień zakończył się przeceną walorów spółek. Skala spadku głównych indeksów GPW była większa niż na Zachodzie, ale dokładnie taka sama, jak średnia dla rynków wschodzących (indeks MSCI Emerging Markets zniżkował o 0,91%). WIG stracił na wartości 0,88%, a WIG20 poszedł w dół o 1,04% do poziomu 2704,92 pkt. W piątek GUS opublikował dobre dane o 3,8% wzroście PKB Polski za cały 2010 r., ale sygnały płynące z rynków zagranicznych, nie pozwoliły inwestorom zareagować na nie zakupami.

 

Na rynkach walutowych ostatni tydzień nie przyniósł większej zmiany w relacji eurodolar. Kurs EUR/USD, czyli najbardziej płynna para walutowa świata, nie uległ większej zmianie, rosnąc o 0,07% do 1,3611. Wzrost napięcia geopolitycznego na Bliskim Wschodzie, zwiększył za to popyt na waluty uważane za bezpieczne schronienie, czyli na szwajcarskiego franka i japońskiego jena -  w tym drugim przypadku pomimo obniżki ratingu Japonii.

 

Na doniesienia z Japonii oraz zwiększony popyt na waluty bezpieczne, spadkiem notowań zareagował za to złoty. W ujęciu tygodniowym kurs EUR/PLN wzrósł o 1,69% do 3,9419, kurs USD/PLN zwyżkował o 1,55% do 2,8966, a kurs CHF/PLN poszedł w górę o 3,19% do 3,0741. O zmniejszeniu zaangażowania inwestorów w naszą walutę zadecydowały jednak także: mniej jastrzębie niż ostatnio wypowiedzi części członków RPP, słabsze postrzeganie sytuacji naszego kraju przez Barclays Capital, który zalecił inwestorom kupowanie polskich CDS oraz fakt kolejnej podwyżki stóp procentowych na Węgrzech (na przestrzeni tygodnia złoty stracił do forinta 2%).  

Marek Nienałtowski

Główny Analityk Domu Kredytowego Notus

 

Rynek kredytów hipotecznych

Najważniejszą informacją na rynku kredytów hipotecznych w ostatnim tygodniu niewątpliwie było uchwalenie przez Komisję Nadzoru Finansowego Rekomendacji SIII. Zaproponowane zmiany dotyczą przede wszystkim sposobu liczenia zdolności kredytowej. Po wejściu w życie nowych regulacji dostępna kwota kredytu będzie liczona przy założeniu maksymalnego 25-letniego okresu kredytowania. Nawet jeśli możliwe będzie uzyskanie pożyczki na okres dłuższy to bank licząc zdolność kredytową będzie musiał uwzględnić ten narzucony przez KNF okres spłaty.

Drugą zaproponowaną zmianą, dotyczącą tylko kredytów walutowych, jest ustalenie maksymalnej, płaconej przez klienta raty. Według zaproponowanych regulacji rata kredytu walutowego nie będzie mogła przekroczyć 42% dochodu netto klienta. Zaproponowane zmiany banki mają obowiązek wprowadzić do końca 2011 roku. Ich wejście w życie będzie niewątpliwie oznaczało dla wielu klientów obniżenie maksymalnej zdolności kredytowej i w konsekwencji niższą kwotę wnioskowanego kredytu.

Michał Krajkowski

Analityk Domu Kredytowego Notus

 

Temat Tygodnia: Konieczna druga faza reformy gospodarczej w Polsce

 

Prezydent Komorowski przebywając na corocznym Światowym Forum Gospodarczym w Davos oświadczył, że sukces Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych jest premią za wprowadzenie trudnych reform gospodarczych, które transformowały gospodarkę na rynku w Polsce 20 lat temu. Biorąc pod uwagę inne uwarunkowania, które pojawiły się w Polsce w tym czasie: bezrobocie, problemy związane z emeryturami (ZUS contra OFE), problemy demograficzne, złe ustawienie priorytetów polityczno-gospodarczych, pojawienie się długu publicznego oraz różne formy nierówności społecznej, uważam że nadszedł czas na drugą fazę reform polityczno-społeczno-ekonomicznych polegających na wprowadzeniu nowych priorytetów.

 

Najbardziej palącym priorytetem dla Polski w tym względzie jest (obok innych) wprowadzenie zmian w systemie emerytalno-rentowym, polegających na jego uszczelnieniu oraz przedłużeniu wieku przechodzenia na emerytury, usunięciu wcześniejszych emerytur dla grup uprzywilejowanych oraz wyrównaniu składek KRUS i ZUS. Wprowadzenie odpowiedzialności politycznej poszczególnych polityków, a nie partii politycznych, czyli wybieranie posłów za to co oni robią i mówią, a nie według listy partyjnej.

 

Bez dokonania tej drugiej fazy transformacji gospodarczej i uświadomieniu sobie, że teraz żyjemy w kapitalizmie, gdzie obowiązuje zasada „każdy za siebie, a Pan Bóg za nas wszystkich”, nie można oczekiwać dokonania radykalnej poprawy sytuacji gospodarczej kraju. A zatem, każdy będzie musiał w dużej mierze zadbać o własną emeryturę, trzeba dokonać cięć w wydatkach rządowych, ludzie muszą dłużej pracować, itd. Uważam, że mamy niepowtarzalną szansę polityczną polegającą na tym, że premier, prezydent i większość sejmowa są z tego samego ugrupowania politycznego. Taka sytuacja pozwala na wprowadzenie tzw. „niepopularnych decyzji politycznych”. Natomiast, mamy problem polegający na tym, że jest rok wyborczy i w tej sytuacji zmiany mogą być dokonane po wyborach. Czy społeczeństwo ma tyle cierpliwości, aby poczekać na poprawę sytuacji w późniejszych latach?

 

Dr Richard Mbewe

Główny Ekonomista Domu Kredytowego Notus

 

 

2011-02-01
Źródło: Żarówka PR i Marketing / budnet.pl

Tagi

Czytaj też…

Czytaj na forum

Kalkulator izolacji ścian

Społeczność budnet.pl ma już 19444 użytkowników

Użytkownicy online (1)

gości: 348

Ostatnio dołączyli
Zobacz wszystkich >
Galerie
Zobacz wszystkie galerie >