Sprzedają cudze, kusząc niższą ceną

Sprzedają cudze, kusząc niższą ceną

Oszuści podszywają się dziś i pod właścicieli lokali, i pod pośredników. Podrabiają akty notarialne, powołują się na cudze licencje, a jedną nieruchomość sprzedają po kilka razy. Jeśli prokurator na czas nie zabezpieczy ich majątku, poszkodowani mają małe szanse na odzyskanie pieniędzy

W Warszawie kilka dni temu został zatrzymany człowiek, który sprzedawał... wynajmowane przez siebie mieszkania. Od naiwnych klientów, którym pokazywał fałszywe akty notarialne, pobierał zaliczki i znikał. Chętnych nie brakowało, bo proponował konkurencyjne ceny. Oszust działał w całej Polsce – w Poznaniu „sprzedał” w ten sposób co najmniej trzy lokale.

Także w stolicy, o czym pisaliśmy w ubiegłotygodniowych „Nieruchomościach”, działa w najlepsze agencja, która podpisywała umowy pośrednictwa, nie mając licencji. Firma powoływała się przy tym na jednego z warszawskich agentów z licencją, który jednak zaprzeczał, że pracuje dla niej.

– Przyjrzymy się tej sprawie – zapowiada w rozmowie z „Rz” Konrad Gruner z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK).

 

Pośrednicy oszuści

Podobne historie zdarzają się także w innych miastach. Jak opowiada pośredniczka Katarzyna Liebersbach-Szarek z krakowskiej agencji Nieruchomości Łobzowskie, w tym mieście działała firma, której pracownicy brali od klientów pieniądze tylko za przekazanie adresu lokalu do wynajęcia.

– Biuro działało po gangstersku, udostępniając klientom te same adresy i telefony. Oferty okazywały się nieaktualne – opowiada pośredniczka. Dodaje, że krakowskie środowisko pośredników szybko zareagowało i sprawa trafiła do prokuratury.

– W Krakowie, przy współpracy z UOKiK oraz Inspekcją Handlową, bardzo prężnie działają komisje: etyki zawodowej i nadzoru. Kontrolowane są także niestowarzyszone biura pośrednictwa – podkreśla Katarzyna Liebersbach-Szarek. Zapewnia, że każdy niepokojący sygnał jest natychmiast sprawdzany. Specjalnie dla klientów został uruchomiony adres e-mailowy, gdzie mogą informować o nieuczciwych praktykach na rynku.

Dziś, jak mówi pośredniczka, komisje zajmują się biurem z Zakopanego, które bez licencji działa w sieci franczyzowej. Sprawie pikanterii dodaje fakt, że jedna z pracownic biura jest żoną miejscowego urzędnika.

Najgłośniejsza sprawa z Bydgoszczy dotyczy działalności biura Hacjenda. Jego klienci płacili właścicielce firmy 300 – 500 zł. Pseudopośredniczka w zamian za prowizję podawała im adresy rzekomo tanich mieszkań do wynajęcia. Jak twierdzą klienci, dane spisywała z gazet.

– Sprytnie skonstruowana umowa, w której klient kwituje odbiór ofert, pozwala pseudopośrednikom wykpić się od odpowiedzialności, bo umowę – niestety, nie pośrednictwa – oni wykonali – komentuje pośrednik Marek Kiełpikowski, szef bydgoskiej agencji Arenda. – Podstawowe ostrzeżenie: nie płacić z góry. Jeżeli nic jeszcze nie zostało wykonane, a ktoś już żąda wynagrodzenia, jest to pierwszy sygnał o prawdopodobieństwie nieuczciwości – przestrzega szef biura pośrednictwa.

Pseudopośrednicy działają także we Wrocławiu. – Dlatego poprzez Dolnośląskie Stowarzyszenie Pośredników w Obrocie Nieruchomościami i współpracujący z nim Dolnośląski Inspektorat Inspekcji Handlowej, na bieżąco monitorujemy rynek, by ustalać nazwy takich firm i przeprowadzać kontrole – mówi pośredniczka Grażyna Licke z LG Nieruchomości we Wrocławiu.

 

Klienci naciągacze

Ani policja, ani prokuratura nie prowadzą jednak statystyk związanych z oszustwami mieszkaniowymi. – Zdarzają się jednak takie sprawy – przyznaje Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Policji. Oszuści nie tylko sprzedają, ale też podnajmują cudze mieszkania, które wcześniej sami wynajęli.

– Jeśli poszkodowanych przez jednego oszusta jest wielu, wówczas sądy najczęściej decydują się na aresztowanie. Wspólnie z prokuraturą staramy się zabezpieczyć pieniądze i majątek oszusta na poczet przyszłych kar. Jeśli go nie ma, to szanse na odzyskanie choć części pieniędzy przez oszukanych są znikome – nie ukrywa policjant.

Czy takie zjawiska, jak handel adresami, można z rynku skutecznie wyeliminować? Leszek Hardek, wiceprezes Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami, przyznaje, że takie próby są mało skuteczne. – Albo brakuje narzędzi, albo nie są one przez organy ścigania wykorzystywane w dostateczny sposób – uważa Hardek. – Załóżmy, że inspekcja handlowa skieruje sprawę do sądu. Ten ukarze przedsiębiorcę grzywną w wysokości 500 zł –1 tys. zł. Żenada – uważa wiceprezes.

Pośrednik Cezary Szubielski, dyrektor żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości w Warszawie, zauważa z kolei, że wymóg posiadania licencji przy prowadzeniu działalności w zakresie pośrednictwa jest omijany na najróżniejsze sposoby.

– Pośrednictwo bardzo często zostaje nazwane np. doradztwem. A doradca na rynku nieruchomości nie musi już mieć licencji, bo taki zawód nie jest w ogóle nazwany w przepisach prawa – przypomina pośrednik.

Najlepsza nawet obsługa w agencji pośrednictwa nie gwarantuje jednak pełni sukcesu. W 2008 r. głośno było o właścicielu domu w Rzeszowie, który jednego dnia sprzedał budynek aż pięć razy. Tyle też razy stanął do aktu notarialnego, wcześniej pobrawszy pięć wypisów z księgi wieczystej. Zmieniali się tylko notariusze i nabywcy. Po dokonaniu pięciu transakcji właściciel wyjechał za granicę. Teraz sądy muszą orzec, do kogo należy dom.

– Na oszustwa nie ma 100-procentowej metody. Skoro przestępcy potrafią wykradać zawartość z sejfów państwowych, to są w stanie dokonać oszustwa i przy sprzedaży nieruchomości – komentuje Czesława Kołcun, prezes Rady Izby Notarialnej w Warszawie.

czytaj więcej...

Źródło: Rzeczpospolita

Tagi

Czytaj też…

Czytaj na forum

Kalkulator izolacji ścian

Społeczność budnet.pl ma już 19444 użytkowników

Użytkownicy online (2)

gości: 431

Ostatnio dołączyli
Zobacz wszystkich >
Galerie
Zobacz wszystkie galerie >