Problem bezdomnych w Polsce

Problem bezdomnych w Polsce

Wraz z opadami pierwszego w tym roku śniegu, pojawiły się także pierwsze problemy z nim związane. Nie chcę przytaczać starych i wyświechtanych sloganów, że zima zaskoczyła kierowców czy drogowców, nie chcę też rozpisywać się też o ludziach tłumnie oblegających przystanki autobusowe dreptając i tuptając, aby chociaż trochę rozgrzać nogi. Czytaj dalej

 

Oni  wszyscy  w końcu trafią do ciepłego biura czy mieszkania i leniwie będą spoglądać przez okno na padający śnieg. Chciałbym jeszcze raz poruszyć kwestię tych osób, które nie znajdą tego dnia schronienia przed śniegiem i mrozem, ba oni nawet nie znajdą schronienia tej nocy.

 

Mowa tu oczywiście o tych osobach, które nie mają domów i są zmuszone koczować na ulicy, spać na klatkach, i żebrać o jedzenie. Okazuje się jednak, że w naszym kraju te osoby mają stosunkowo dobrze( jeżeli można to tak określić). W USA niektóre stany wprowadziły sankcje karne za bycie bezdomnym czy włóczęgostwo. W Las Vegas karane jest nawet dokarmianie tych osób. Bezdomny nie ma też dobrze na Węgrzech, gdzie za ten proceder wystawiane są mandaty, a w konsekwencji braku pieniędzy na ich spłacenie, więzienie. Najdotkliwiej karze się osoby nie mające domów chyba w Rosji. Tam izoluje się takie osoby i zamyka w specjalnych miejscach, mi bardziej kojarzy się to ze zwykłymi sowieckimi obozami. Inne kraje są jednak bardziej przyjazne takim ludziom, również naszym rodakom.

 

Czytaj również: Jakie mieszkania kupuje się najczęściej?

 

Po zjednoczeniu Europy wielu Polaków wyjechało za granicę , często były to wyjazdy bez przygotowania sobie wcześniej pracy, a często ktoś obiecał pracę i kwaterę a potem zniknął, pozostawiając swoją ofiarę na pastwę losu. Wielu naszych rodaków nie poradziło sobie w innym kraju nie znając języka i zwyczajów tam panujących, wielu nie dało sobie rady z tęsknotą za rodziną i krajem. Ci, którzy szybko wrócili bez zarobionych  pieniędzy byli przegrani, ale w porównaniu z tymi, którzy skończyli na ulicach Londynu , Paryża czy Rzymu na pewno byli wygranymi. Ostatnio tak się zdarzyło, że spędziłem noc na Rzymskim lotnisku Fiumicino, czekając na samolot do Warszawy. Szukając czynnej poczekalni, w której będę mógł się zdrzemnąć natknąłem się na grupkę bezdomnych koczujących na lotnisku . Jedni spali na ławkach, mając pod głową plecak wypchany swoim dobytkiem. Inni spacerowali gdzieś znikając, aby za jakiś czas pojawić się ponownie. Cechą wspólną tych wszystkich panów było to, że w dziwaczny sposób udawali że są pasażerami, którzy czekali na swój samolot. Niestety ich bardzo zaniedbany wygląd i zapach, który roztaczał się na około nich ,nie pozostawiał złudzeń kim są oraz, że ich podróż jak na razie zakończyła się na tym, Rzymskim lotnisku.

 

Obserwując ich zachowanie starałem się wsłuchać w ich ciche rozmowy, aby dowiedzieć się o ich pochodzeniu, z jakiego kraju przybyli. Nie było to łatwe, bo porozumiewali się bardzo po cichu co jest dziwne, bo bezdomni przeważnie są bardzo hałaśliwi. Tamci akurat realizowali chyba plan udawania osoby w podróży. Noc była długa więc po jakimś czasie byłem w stu procentach przekonany, że są to moi rodacy. Nie Rumuni, nie Albańczycy których we Włoszech jest bardzo dużo, tylko Polacy, którzy nie mogą wrócić z ziemi Włoskiej do Polski ,albo po prostu nie chcą . Spotykając swoich krajan w takich sytuacjach w wielu Europejskich miastach mamy bardzo mieszane uczucia, ale mimo wszystko przeważa wstyd, że tak nas widzą inne narody. Wracając jeszcze na lotnisko Fiumicino w Rzymie tamtej nocy myślałem dla czego Polskie Konsulaty i Ambasady nie pomagają tym zagubionym ludziom wrócić do kraju ? Oczywiście zaraz padnie pytanie, za czyje pieniądze? A choćby za nasze, podatników. Przecież są to nasi obywatele, o których państwo powinno dbać, bez względu gdzie się znajdują. Możemy jeszcze spojrzeć na to zjawisko podchodząc bardziej ekonomicznie . Czy nie tracimy więcej wizerunkowo niż te bilety dla naszych bezdomnych obywateli ? Wielu z nich po powrocie mogłoby  też spłacić dług wobec państwa.

 

Czytaj również: Kupić mieszkanie czy dom?

 

W Polsce temat bezdomnych, niczym bumerang powraca do nas każdej zimy. Trzeba przyznać, że akurat w tym roku ta pora była dla nich nad wyraz łaskawa. Wszystko co ,,dobre” jednak zawsze musi się skończyć, prędzej czy później. Tak się stało i teraz. Większość z nas mijając takiego bezdomnego na ulicy, nie myśli o tym jak on przetrwa tą zimę, idziemy tylko zmierzając z punktu A do punktu B i nic nas więcej nie obchodzi. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ mamy nieprzyjemne odczucia co do tych ludzi…bo śmierdzą, bo nachalnie nagabują przechodniów, żebrząc o parę groszy. Ludzie są podzieleni, na tych, którzy uważają, że są to zwykłe obiboki i alkoholicy, którym nie chce się pracować i wyjść na prostą oraz na tych, którzy im współczują i starają się w miarę pomóc.

 

 

Ci pierwsi  mają też złe wspomnienia związane z bezdomnymi. Przytoczę tu komentarz, który przeczytałem pod jednym z artykułów ,,podszedł do mnie bezdomny i poprosił o coś do jedzenia. Weszliśmy do sklepiku obok. Poproszę kilogram kiełbasy, chleb, żółty ser... Bezdomny stoi obok, sprzedawczyni podaje. Płacę gdy akurat otwierają się drzwi. Wchodzi klient i słyszę pełnym chrypki głosem: Romek, złapałeś już jakiegoś frajera na żarcie? bo ja już na flaszkę uzbierałem. Poczułem jakby mnie ktoś smagnął biczem przez twarz. Sprzedawczyni wbiła wzrok w ladę i znieruchomiała. Tamten chyba zrozumiał co "chlapnął" bo zamilkł. Sprzedawczyni wydała resztę. Milcząc wyszedłem ze sklepu. Nadal, widząc takiego bezdomnego zastanawiam się jak to jest po tej gorszej stronie. Rozumiem w pełni jak poczuł się ten człowiek, ewidentnie ktoś chciał go nabrać na litość… niestety. Są jednak jeszcze ludzie, którzy chcą pomagać. Wiedzą, że mogą zostać oszukani. Wierzą jednak, że może pomagając tej jednej osobie jedzeniem czy schronieniem dadzą jej nadzieję na lepsze jutro, tu komentarz osoby o pseudonimie Jagna: Na mojej klatce schodowej rok w rok zimowali bezdomni. Mój tata przynosił im koce, konserwy, częstował herbatą, kawą i papierosami. Awanturował się z sąsiadami, którzy chcieli tych panów wyrzucić, skarżyli się na nieprzyjemny zapach i hałas. Mówił wtedy często – to też są ludzie, skąd mogę wiedzieć, że za parę lat sam nie będę sypiał po klatkach? Teraz jestem dorosłą kobietą, ale dobrze pamiętam tę lekcję pokory i empatii wobec potrzebujących.

 

Czytaj również: Najatrakcyjniejsze rynki Europy

 

ostatnio byłem w jednym z warszawskich szpitali i widziałem jak przyjmowali przemarzniętych bezdomnych. Wcześniej jednak byłem światkiem zdarzenia, gdy personel szpitala musiał odesłać chorą pacjentkę do innego szpitala z powodu braku wolnych miejsc. Chyba mieli świadomość, że niedługo zawita tam kilku panów z ulicy. Dlaczego więc bezdomni nie pójdą do noclegowni? Dlaczego wolą usnąć gdzieś w zimnym kącie ryzykując odmrożenie czy śmierć? Postanowiłem więc zaczerpnąć informacji z samego źródła. Uzbrojony w siatkę z zakupami wyruszyłem do centrum, aby porozmawiać z którymś z tych ludzi. Już po kilku minutach podszedł do mnie człowiek i spytał się czy nie wspomógłbym go czymś do jedzenia, bez wahania wyciągnąłem torebkę z jedzeniem w jego kierunku. Zdziwił się lekko, ale podziękował. Spytałem się go jak długo jest bezdomnym, odpowiedział, że ponad 7 lat, ale kto to liczy. Na moje następne pytanie jak to się stało, odparł, że został zdradzony przez żonę. Mieszkał w innym mieście, a do Warszawy przyjechał za lepszą pracą na budowie. Odwiedzał rodzinę raz na dwa miesiące.,, Po roku okazało się, że żona znalazła sobie innego, a ja nie miałem już do czego wracać.

 

Pracowałem, tu dalej, ale na czarno. Szef zalegał mi z wypłatą, a ja nie mogłem nikomu tego zgłosić. Zacząłem pić, bo tak było łatwiej, aż znalazłem się tu, na ulicy”. Na moje pytanie, gdzie sypia i dlaczego nie idzie do noclegowni, odpowiedział,, że w wielu brakuje miejsca, a poza tym nie lubię jak ktoś mi rozkazuje, żebym zrobił to czy tamto. Mam swoje miejscówki, czasem uda się przekimać gdzieś na klatce, młody pan się nie boi nie zamarznę( śmiech)” Podziękowałem za rozmowę i odszedłem. Zacząłem rozmyślać nad tym ilu jeszcze żyje podobnych ludzi, nie mających domu, skrzywdzonych życiem. Ludzie są różni, bezdomni także.  I tu właśnie następuje podział bezdomnych na tych, którzy są zbyt dumni i tych, którzy są zbyt pijani. Ci pierwsi za żadne skarby nie  pójdą do przytułku ponieważ mają jeszcze nadzieję na odwrócenie swojego losu, wolą za dnia posiedzieć gdzieś w centrum handlowym czy innym ciepłym miejscu. Są to osoby, które w wyniku jakiejś tragedii straciły dach nad głową i nie dopuszczają do siebie myśli o tym, że mogą już nie wrócić do dawnego stanu. Chodzą więc od jednego ciepłego miejsca, do drugiego. Nie są strasznie zaniedbani i nie robią bałaganu, więc ochroniarze w centrach handlowych przymykają na nich oczy. Czasami ktoś wpuści ich na klatkę schodową, aby przespali się w cieple te 3-4godziny i tak do następnego dnia.

 

Czytaj również: Czy to koniec kredytów dla imigrantów?

 

Z każdym jutrem ci ludzie mają nadzieję, że jakoś się wydostaną z ulicy, że znajdą pracę bez niczyjej pomocy. Drugi podział dotyczy tych, którzy już tak bardzo wsiąkli w ulicę, że nie potrafią funkcjonować w normalnym środowisku. Bardzo często wylądowali na ulicy przez alkohol lub narkotyki i cały czas szukają sposobu na wysupłanie jakiejś ,,kaski” na używki. Nie pójdą do noclegowni, bo tam trzeba być trzeźwym. Dla tych ludzi właśnie jedynym ratunkiem są szpitale. Bardzo często przywożą ich w tak opłakanym stanie, że to jest już ich ostatnia deska ratunku. Dużo ludzi oburza się faktem, że zabierają oni miejsce w szpitalach ludziom chorym, którzy płacą podatki. Rozumiem to wszystko i po części się z tym zgadzam, ale przecież nie można wyrzucić ich na ulice, aby zamarzli. Nie jesteśmy przecież w legii cudzoziemskiej, gdzie królowało hasło ,,maszeruj, albo giń”. Nie jesteśmy też Rosją, aby zamykać w koloniach karnych osoby odbiegające od ogólnych wzorców społecznych. Przecież tak bardzo staraliśmy się kiedyś wyrwać z jarzma komunizmu nie po to, aby powracać do tych starych metod.

 

Żyjemy w świecie, w którym każdy jest trybikiem napędzającym wielką machinę. Ci ludzie są takimi zużytymi częściami. Niektórzy powiedzą, że nadają się na szrot, bo tylko zagracają miejsce i psują wizerunek całej machiny, drudzy zaś będą zdania, że można z nich jeszcze coś pożytecznego zrobić. W tych drugich osobach jest jeszcze nadzieja. To dzięki nim nie jesteśmy  tylko społeczeństwem, lecz  ludźmi.

2014-01-22
Źródło: Emmerson / budnet.pl

Tagi

Czytaj też…

Czytaj na forum

Kalkulator izolacji ścian

Społeczność budnet.pl ma już 19444 użytkowników

Użytkownicy online (1)

gości: 349

Ostatnio dołączyli
Zobacz wszystkich >
Galerie
Zobacz wszystkie galerie >