Wynajem mieszkania

Pan Piotr miał do wynajęcia piękne mieszkanie na Mokotowie w Warszawie. Za wynajem żądał 5 tysięcy złotych  wiedział, że po negocjacjach zgodzi się na 4500 zł, a może nawet  4200 zł. Czasy ciężkie, więc nie trzeba specjalnie grymasić. Po kilku ogłoszeniach pojawiło się u niego małżeństwo, które po obejrzeniu mieszkania zdecydowało się wynająć go wynająć. Jeżeli chodzi o pieniądze to nie było dyskusji ani targowania, co Piotra bardzo ucieszyło. Po ustaleniu kilku szczegółów, przekazał klucze i umówił się na podpisanie umowy  oraz wpłacenie kaucji i pierwszej raty za wynajem. Małżeństwo przekazało informację, że właśnie wyjeżdża więc poprosili o spotkanie za 2 tygodnie.  Po tym czasie ,Piotr zadzwonił na wskazany numer telefonu i został grzecznie poinformowany, że wyjazd się przedłużył o kolejne 2 tygodnie i mili państwo obiecali, że jak tylko wrócą to od razu się odezwą.Po trzech tygodniach trochę już zaniepokojony Piotr zadzwonił sam żeby się wreszcie umówić na spotkanie. Przyspieszając akcję Piotra historii, jeszcze przez miesiąc usiłował się skontaktować ze swoimi najemcami , przez kolejne 2 miesiące próbował ich usunąć z mieszkania , co okazało się nie łatwym zadaniem . Wreszcie po 4 miesiącach udało mu się odzyskać władzę nad swoją własnością , oczywiście żadnej zapłaty nie otrzymał , mało tego musiał zapłacić za wodę , prąd i gaz który był wykorzystywany na maxa.Oczywiście od początku ci ludzie nie mieli zamiaru zapłacić i opowieści o wyjeździe i dalsze uniki były grą pozorów, aby jak najdłużej za darmo mieszkać. Jestem przekonany, że w tej chwili mieszkają u kolejnego naiwniaka.

Podsumujmy błędy Piotra : brak umowy przed przekazaniem kluczy , brak kaucji i pierwszej wpłaty, brak podpisania protokołu ze stanów liczników. No i brak czujności, takiej ludzkiej rozwagi. Czy nie było zastanawiające, na przykład, że nie negocjują ceny ? Wszyscy nawet najbogatsi to robią.

Czytaj również: Mieszkanie na poddaszu

Czytaj również: Domy szeregowe – wady i zalety

To mi przypomina historię może nie z rynku nieruchomości, ale z przesłaniem . Otóż pewien znajomy Włoch opowiadał mi, że w zeszłym roku zjawili się u niego kontrahenci zza naszej wschodniej granicy i chcieli kupić każdą ilość mandarynek. Co go zaciekawiło, a zarazem zaniepokoiło to to, że za specjalnie nie interesowała ich cena tych smacznych owoców. Zależało im tylko na jednym, a mianowicie na odroczonej płatności. Resztę dopowiedzcie sobie sami.

A teraz druga strona medalu . Kolega wynajmował mieszkanie na biuro przez około rok. Cena była uzgodniona na odpowiednim poziomie i jednym słowem wszystko było ok. przez cały okres trwania umowy, do chwili kiedy przyszło do oddania kluczy i przekazania mieszkania właścicielowi i odebrania kaucji .  I jak myślicie co się stało?  Ano rok temu kiedy była podpisywana umowa, nie spisano dokładnego stanu technicznego mieszkania co otworzyło drogę właścicielowi do wynalezienia tylu usterek w mieszkaniu żeby nie oddać kaucji, a mało tego żądać jeszcze dopłaty. Tłumaczenia, że to już wszystko było wcześniej nie pomogło i kaucja przepadła, a właściciel wspaniałomyślnie odpuścił dalsze roszczenia.A można było spisać dokładny protokół zdawczo – odbiorczy , a można było zrobić zdjęcia mieszkania , a można było… ale przecież właściciel był takim miłym starszym panem...Oj strach się bać , bądźmy czujni , cdn.