Witam wszystkich,
Chciałbym zwrócić się do Was z pytaniem. Jestem ciekawy
Waszych ewentualnych rad lub komentarzy. Zastanawiam się,
co zrobilibyście z delikwentem takim jak ja :-) Każda
opinia jest mile widziana.
Zajmuję mieszkanie należące do Spółdzielni. Jest to
tzw. lokal funkcyjny przyznany mojej babci kilkadziesiąt
lat temu, kiedy zaczynała pracę, jako dozorca w budynku.
Niestety, za życia, dziadkowie nie podjęli żadnych
działań, aby zmienić status prawny mieszkania.
Dzisiaj sytuacja wygląda tak, że ponad 20 lat mieszkam w
lokalu, do którego nie mam praktycznie żadnych praw i w
najgorszym wypadku mogę doczekać się eksmisji (żadne
zaległości w czynszu nie wchodzą w grę, ale nie mam
żadnej umowy – na czynszu ciągle figuruje moja
babcia!).
Najprostszym rozwiązaniem byłoby wykupić mieszkanie, ale
odbywa się to po cenach rynkowych (zgodnie ze statutem
Spółdzielni) na co nie mam pieniędzy, a na kredyt
hipoteczny nie mam, co liczyć ze względu na skomplikowany
stan prawny gruntów, na których znajduje się blok.
Jak sami widzicie, moja sytuacja jest dosyć dziwna i
niejasna. Jak myślicie, co mógłbym zrobić, aby
spróbować rozwiązać sytuację? Jak rozmawiać ze
Spółdzielnią, aby poprawić swoją sytuację? Czy mam
jakieś prawa do mieszkania? Czy mogę na przykład prosić
spółdzielnię o zamianę lokalu na mniejszy (co
rekompensowałoby koszty wykupu mieszkania)?
Z góry dziękuję za Wasze opinie.
Pozdrawiam,
Michał
offline RogerRamjet praktykant
|
|
| |
Reklamy Google | |
offline Henryk praktykant
|
|
| |
Reklamy Google |